Zdrowa kuchnia, pasja do sportu i odwaga, by zrezygnować z korporacyjnej kariery – to przepis na sukces Magdaleny Janczulewicz, franczyzobiorczyni Fit Cake w Stargardzie Szczecińskim. Jej kawiarnia od trzech lat nie tylko przyciąga miłośników bezcukrowych i bezglutenowych deserów, ale stała się też lokalnym centrum wydarzeń: od warsztatów kulinarnych po innowacyjne imprezy Coffee Morning Rave. Dzięki temu Fit Cake w Stargardzie pokazuje, że koncept franczyzowy sprawdza się nie tylko w dużych miastach, ale także w mniejszych ośrodkach – pod warunkiem, że stoi za nim przedsiębiorca z wizją i determinacją.
Ponad trzy lata temu. Wtedy pracowałam jeszcze w korporacji na menadżerskim stanowisku. Zdrowa żywność i styl jedzenia, który proponuje Fit Cake, były mi od zawsze bardzo bliskie. Od dawna biegam długodystansowo, więc dieta to dla mnie kluczowa sprawa. Dodatkowo mój mąż ma celiakię, dlatego myślałam o czymś bezglutenowym – może piekarni.
Fit Cake odkryłam dosłownie przypadkiem w wyszukiwarce Google. Nigdy wcześniej o nim nie słyszałam, a okazało się, że działał już w pobliskim mieście, choć zupełnie po cichu. Zostawiłam swój numer telefonu, a pan Rafał oddzwonił. Rozmawialiśmy bardzo długo i już następnego dnia byłam zdecydowana. Wiedziałam, że nie pogodzę tego z pracą w korporacji, więc postawiłam wszystko na jedną kartę. Otworzyłam Fit Cake w Stargardzie, w mieście liczącym nieco ponad 60 tysięcy mieszkańców.
Jak ludzie zareagowali na nową kawiarnię?
Szczerze mówiąc, początkowo spotykałam się głównie ze sceptycyzmem. Wiele osób mówiło, że to zły pomysł, że w Stargardzie wszystko się zamyka, że miasto nie jest gotowe na takie miejsce. Ale w dniu otwarcia pojawiły się tłumy – kolejka przed lokalem! Przez pierwsze trzy miesiące przewinęło się u nas mnóstwo osób, nie tylko z miasta, ale i z okolic. I to niekoniecznie były osoby z alergiami czy cukrzycą – wielu klientów przyszło po prostu z ciekawości.
Prowadzi Pani jeden lokal. Myśli Pani o kolejnym?
Na razie mam jeden Fit Cake, ale zależy mi na dalszym rozwoju. Rozważam różne formy – być może większy lokal, ale nie wykluczam też mobilnej kawiarni w formacie Fit Cake To Go, kontenera albo ciastomatu w centrum miasta. Drugi pełnowymiarowy lokal w Stargardzie raczej nie miałby racji bytu, ale w pobliskich miasteczkach takie rozwiązanie mogłoby się sprawdzić.
Skąd pomysł, żeby oprócz kawiarni organizować także wydarzenia i warsztaty?
Od początku wiedziałam, że w małym mieście sama sprzedaż kawy i ciast nie wystarczy. Chciałam dać coś więcej. W międzyczasie skończyłam studia z psychodietetyki i dietetyki sportowej, żeby być jeszcze bardziej wiarygodną dla klientów. To pozwoliło mi organizować wykłady prozdrowotne, prelekcje i warsztaty. Najpierw były spotkania u nas w kawiarni, potem wyszliśmy na zewnątrz. Prowadziliśmy m.in. 240 godzin warsztatów w jednej ze szkół podstawowych w ramach projektu finansowanego z funduszy unijnych. Dzieci uczyły się tam, jak w prosty sposób zrobić zdrowe wersje popularnych słodyczy, np. donuty. U nas w lokalu organizujemy też warsztaty lodowe latem, warsztaty robienia pizzy czy przedświąteczne zdobienie pierników i mazurków. Te ostatnie cieszą się ogromnym powodzeniem – czasami musimy robić nawet trzy terminy, żeby pomieścić wszystkich chętnych.
No właśnie, mówi się, że w Stargardzie dzieje się u Pani naprawdę dużo.
I tak musi być. Gdybyśmy ograniczyli się tylko do kawiarni, nie mogłabym utrzymać zespołu w obecnym składzie. A mam fantastycznych ludzi i nie chcę ich tracić. Dlatego podejmuję się różnych inicjatyw i zleceń. Organizujemy u nas chrzciny, urodziny czy komunie – oczywiście w wersji bezglutenowej i bezcukrowej. Współpracujemy z klubami sportowymi, np. ze Spójnią Stargard, która grała w Ekstralidze, a teraz jest w I lidze.
Jedną z ciekawszych inicjatyw jest Coffee Morning Rave. Co to za wydarzenie?
To cykl imprez bez alkoholu, w niedzielne poranki – coś, co przyszło do nas z większych miast i ze świata. Zaczęło się od pomysłu zaprzyjaźnionej palarni kawy. To biletowane spotkania: śniadanie z bufetem kawowym, degustacja naszych produktów i muzyka na żywo z DJ-em. Każda edycja ma inny motyw przewodni – np. ostatnio było Latino Rave. Na stołach ustawiamy mini-porcje naszych dań, tzw. food fingersy, żeby każdy mógł spróbować czegoś innego. Dzielimy też bufet na strefy – wege, keto, protein – żeby ludzie mogli przekonać się, jak różne diety smakują w praktyce. Coffee Morning Rave to dużo pracy organizacyjnej, ale cieszy się ogromnym powodzeniem.
Wspominała Pani też o współpracy z lokalnymi markami.
Tak, zapraszałam do nas gości, nie tylko ze świata diety i zdrowia. Na przykład markę modową dla dzieci, która szyje ubrania z ekologicznych materiałów. Staram się dobierać partnerów tak, by wpisywali się w filozofię Fit Cake – zdrowo, naturalnie, ekologicznie.
Jak wygląda codzienność Pani kawiarni?
Poza warsztatami i imprezami tematycznymi przyjmujemy też zlecenia cateringowe. Teraz np. przygotowujemy się do obsługi zjazdu absolwentów na 330 osób w pobliskim mieście. Organizatorzy zobaczyli nasze rolki z Coffee Morning Rave i tak spodobał im się pomysł stołów degustacyjnych, że zamówili identyczną formę na swoją imprezę. To dla nas ogromne wyzwanie, ale i szansa na promocję. Poza tym kawiarnia to też miejsce mojej pracy jako dietetyk sportowy. Przyjmuję tu klientów na konsultacje, pokazuję produkty i udowadniam, że zdrowe jedzenie może być smaczne. Współpraca z klubami sportowymi pozwala mi dodatkowo promować nasze proteinowe desery i posiłki.
Brzmi, jakby Pani dzień miał więcej niż 24 godziny.
(śmiech) Rzeczywiście, pracy jest mnóstwo. Oprócz prowadzenia kawiarni i organizacji wydarzeń zajmuję się też ofertowaniem, zamówieniami i całą logistyką. Czasem nie starcza już czasu na działania marketingowe w social mediach, ale wiem, że są inne priorytety. Najważniejsze jest, żeby kawiarnia się rozwijała, ludzie do nas wracali i żeby mój zespół czuł się częścią tego miejsca.