Kupujący węgiel w tym roku mogli przeżyć szok, ponieważ cena surowca wzrosła o nawet 300% i niestety nadal rośnie. Na dodatek jest ogromny problem z jego dostępnością. W związku z tym jesteśmy świadkami nowego zjawiska, na które zwracają uwagę przedstawiciele firm komunalnych. Szacuje się, że ogólny strumień odpadów wielkogabarytowych, m.in. mebli, w ostatnich miesiącach zmniejszył się nawet o 50 procent. Znacznie mniej jest też makulatury, plastiku. Jednym słowem w polskich piecach pali się wszystkim.
Nie dość, że ceny są tak wysokie, to w wielu składach surowca brakuje. Embargo na węgiel z Rosji spowodowało, że nie ma możliwości sprowadzania węgla z rosyjskich kopalń, natomiast krajowi producenci nie są w stanie pokryć zapotrzebowania.
- Obserwujemy spadek ilości odpadów, które są poddawane recyklingowi. Gabaryty znikają sprzed bloków, zanim zdążymy po nie przyjechać. Od marca, kiedy rozpoczął się kryzys opałowy, mieszańcy oddają wiele ton śmieci mniej, niż w poprzednich miesiącach - mówi Artur Łuniewski, z Przedsiębiorstwa Usługowo-Asenizacyjnego „ASTWA” w Białymstoku. - To sytuacja bez precedensu. Śmieci, które nie trafią na wysypisko, znajdą się w domowych paleniskach, a na tym cierpią nasze płuca.
Spalanie śmieci w domowych piecach tworzy dym, który nie tylko wydziela nieprzyjemny zapach, ale także zanieczyszcza atmosferę związkami metali ciężkich, tlenkiem węgla i tlenkami azotu. Z kolei to skażone powietrze szkodzi ludzkiemu zdrowiu i zatruwa środowisko naturalne.
W paleniskach domowych powinniśmy spalać wyłącznie te paliwa, dla których zostały one zaprojektowane. Piece domowe nie są przystosowane do spalania śmieci, gdyż odbywa się to przy zbyt niskich temperaturach (200–500°C). Powoduje to, że w emitowanych spalinach powstają zanieczyszczenia, których oddziaływanie na środowisko naturalne i zdrowie ludzi jest bardzo szkodliwe.
Jeżeli problemy ze zdrowiem i oddychaniem nie przemówią do mieszkańców miast i wsi, to może przestraszą się oni kar finansowych. Palenie śmieci może skończyć się mandatem od 20 do 500 zł, a jeśli sprawa trafi do sądu - grzywną do 5 tys. zł.
Mniejsza ilość odbieranych odpadów na wysypiskach świadczy o tym, że ludzie magazynują odpady wysokoenergetyczne, aby nimi palić. Ale też galopująca inflacja jest powodem tego, że przestaliśmy inwestować w remonty czy wymianę mebli.
Z dymem pójdzie też spora liczba plastików i opakowań. Nie trafią one więc do systemu segregacji i zbiórki opakowań. Do tego dochodzi coraz bardziej widoczne wyhamowanie konsumpcji. I to odbije się na też na przedsiębiorcach.
- Istnieje realne zagrożenie nie zrealizowania poziomów recyklingu opakowań i za to zapłacą przedsiębiorcy, głównie branży spożywczej i chemii gospodarczej. A docelowo klienci, bo przedsiębiorcy koszty tych kar wpiszą w wyższe cenę produktów w opakowaniach – ocenia Artur Łuniewski.